Renata Wójcik

W tym roku marzec upłynął w naszej szkole pod znakiem wymiany polsko-amerykańskiej z uczniami z Saint-Louis, w stanie Missouri. Te jedenaście dni minęło tak szybko, że w czwartkowy poranek, gdy nasi goście wylatywali z powrotem, nie wierzyliśmy, że to już koniec. Mimo niecałych dwóch tygodni spędzonych wspólnie, zdążyliśmy zawrzeć nowe przyjaźnie z kolegami i koleżankami zza Oceanu oraz przekonać się, że choć mieszkają tak daleko, w wielu rzeczach nie różnią się od polskiej młodzieży.

Pierwszego dnia, po odebraniu z lotniska wszyscy byli potwornie zmęczeni długim lotem i licznymi przesiadkami, dlatego marzyli tylko o wypoczynku. Musieli mieć przecież siłę na zwiedzanie jakie czekało ich już w poniedziałek. Cały pierwszy tydzień zajęło pokazywanie gościom Warszawy od jak najlepszej strony. Zachwycali się Starówką, pstrykali IPhonem fotki Pałacu Kultury, pracowali nad mazowieckimi wycinankami, ale również dowiadywali się o nieznanym im wcześniej Powstaniu Warszawskim czy uczyli się, bawiąc, w Centrum Nauki Kopernik. Na pytanie co się najbardziej im podoba w Polsce, odpowiadali bez wahania: jedzenie. Ze smakiem zjadali własnoręcznie lepione dumplings, czyli pierogi i powtarzali, że nie chcą wracać do Stanów, bo będą tęsknić za polską kuchnią. Nam kazali spróbować ich specjału peanut butter and jelly sandwich, czyli kanapki z dżemem i masłem orzechowym – organicznym, prosto z Teksasu.

Uczniowie oczywiście wypytywali o różnice między szkołą amerykańską a polską, o hobby, zainteresowania i plany na przyszłość amerykańskich kolegów, słychać było nawet rozmowy o polityce. Co odważniejsi próbowali poprawnie wymawiać polskie zwroty takie jak dziękuję czy szeleszczące cześć, wywołując przy tym salwy śmiechu.

W weekend o świcie wyruszyliśmy autokarem do Kopalni Soli w Wieliczce, która zrobiła piorunujące wrażenie nie tylko na zagranicznej części wycieczki, a potem dotarliśmy do hotelu na obiadokolację oraz gry i zabawy integracyjne. Nazajutrz podziwialiśmy ważniejsze krakowskie zabytki: Kościół Mariacki, Sukiennice, Smoka, Wawel czy żydowską dzielnicę Kazimierz. Pogoda sprzyjała nam, nie licząc lekkiej mżawki w sobotę, aż dotarliśmy do Muzeum Auschwitz-Birkenau, byłego obozu koncentracyjnego w niedzielę. Być może dreszcze na całym ciele nie były tylko wynikiem zimna lecz także reakcją na przerażające rzeczy, które tam widzieliśmy. Od razu po zwiedzeniu obozu wybraliśmy się w drogę powrotną do Warszawy, po drodze zatrzymując się tylko na obiad w restauracji. Około 21 byliśmy już pod szkołą, marząc tylko o położeniu się do łóżka, ponieważ na następny dzień czekały nas kolejne atrakcje.

W dalszej części wymiany odwiedziliśmy Sejm oraz Zamek Królewski. Największą atrakcją okazało się jednak Centrum Handlowe Arkadia, w której mieliśmy wolny czas na zakupy.

Dzień przed wylotem do Stanów, przygotowywaliśmy uroczystość pożegnalną dla naszych gości – rodzice uczniów biorących udział w wymianie upiekli ciasta, przygotowano prezentację, a nawet  podarowano Amerykanom czapeczki w kolorach białym i czerwonym, aby nie zapomnieli o pobycie w naszym kraju, nawet kiedy wrócą do siebie. W prezencie od nich dostaliśmy flagę Saint-Loius i oczywiście mnóstwo miłych wspomnień, które pozostaną w nas na zawsze.

Sądzę, że dzięki wymianie dowiedzieliśmy się, o tym jak się żyje za oceanem  i że to życie wcale nie różni się diametralnie od naszego. Podszkoliliśmy swój angielski, ale także nauczyliśmy się współpracy i odpowiedzialności. Teraz pozostaje tylko czekać na nowy rok szkolny i odwiedziny naszych amerykańskich przyjaciół u nich, w Saint-Louis.

Zuzanna Romanowska klasa 2A

Skip to content
This Website is committed to ensuring digital accessibility for people with disabilitiesWe are continually improving the user experience for everyone, and applying the relevant accessibility standards.
Conformance status