Renata Wójcik

3 czerwca grupka licealistów i gimnazjalistów, razem z panem Zuziakiem, wybrała się do Teatru Współczesnego na „Hamleta” W. Szekspira. Spotkanie z kulturą zapowiadało się ciekawie, ale też i na nietypowe zdarzenia natrafiliśmy po drodze – ponieważ w tym dniu przyleciał prezydent Barack Obama, to cała Warszawa była „lekko” zakorkowana. Musieliśmy więc pojechać metrem. I tu niespodzianka, dla pewnej uczennicy był to pierwszy raz, gdy weszła do podziemnej kolejki. Na szczęście okazało się, że nie pojawiły się żadne symptomy klaustrofobii.

Dotarliśmy do teatru przed czasem. Zatem dokonaliśmy abordażu na pobliski sklepik – batony, soczki i woda – w końcu spektakl miał potrwać prawie cztery godziny! Potem kilka fotek koło tęczy na Placu Zbawiciela, przy plakatach z przedstawienia i…już: weszliśmy do teatru!

Rozpoczął się spektakl. Mogłam podziwiać świetną grę aktorską Borysa Szyca, który wcielił się w postać Hamleta, i Sławomira Orzechowskiego w roli Poloniusza. Obaj bardzo dobrze przedstawili swoje postacie. Aktorzy stworzyli niezwykłą atmosferę, dzięki nim zapomniałam, że jestem w teatrze i na chwilę przeniosłam się do Danii. Także muzyka doskonale oddawała nastrój sztuki i ją dopełniała. Ascetyczna, ale też i sugestywna dekoracja stwarzała szorstki charakter wymowy dzieła, podkreślała głębię znaczenia sztuki.

Jednak jestem trochę też rozczarowana. Dość słabo wypadł Przemysław Kaczyński w roli Fortynbrasa. Mówił niewyraźnie, cicho i nie odegrał dobrze roli księcia. Również dramaturgia pierwszego aktu była chyba za bardzo statyczna. Po prostu trochę nudno…

Podczas sztuki mieliśmy okazję podziwiać niezamierzone efekty komiczne, ale wpisane w warsztat pracy aktora – nazwaliśmy to „efektem zraszacza”. Wypowiedzi poszczególnych aktorów, zwłaszcza tytułowego bohatera, dosłownie wydobywały się z ich ust. My, natomiast, bezpiecznie (z IX rzędu) przyglądaliśmy się temu z uśmiechem i całkowitym zrozumieniem.

Sztuka bardzo mi się podobała, chyba nawet bardziej niż sama książka. Po raz kolejny przekonuję się, że chodzenie do teatru jest bardzo ważnym elementem naszego rozwoju kulturowego. Mamy okazję podziwiać interpretacje znanych i mniej znanych utworów, które czasami zaskakują i są lepsze od oryginału. Poznajemy też prawdziwy warsztat aktorów z małego ekranu. Nasz mały „maraton” trwał 3 godziny i 45 minut. Ale w dobrym towarzystwie czas szybko nam upłynął. Mam nadzieję , że takich wyjść będzie więcej. Na razie zapowiada się „Zbrodnia i kara” za dwa tygodnie w Powszechnym…

Aneta Modzelewska 3/1

Skip to content
This Website is committed to ensuring digital accessibility for people with disabilitiesWe are continually improving the user experience for everyone, and applying the relevant accessibility standards.
Conformance status