Urszula Nakielska
4 września, słoneczny, bardzo wczesny poranek i zaspane jeszcze twarze moich nowych uczniów. Nieśmiałe „ dzień dobry”, ukradkowe spojrzenia, miliony pytań w głowie i obawa, czy damy radę. Jadę w nieznane z nieznajomymi – szaleństwo! Cisza w autokarze, słuchawki w uszach, spojrzenia w okna. Tak zaczęła się nasza wspólna wielka przygoda. Jedziemy na żagle!
Po kilku godzinach podróży za oknem rozciąga się niesamowite piękno srebrzącego się jeziora. Wysiadamy w porcie Iława i spotykamy na swojej drodze roześmianych, opalonych ludzi. Nasi sternicy – opiekunowie małych żaglówek, im powierzamy swój los. Nie ma czasu na wahanie czy wątpliwości, poznajemy swoje łodzie i już czujemy, że dzieje się coś wyjątkowego. Chłopcy i dziewczęta zostają podzieleni na załogi. Odtąd są odpowiedzialni za siebie nawzajem, w doli i niedoli. Wspólne szykowanie śniadania i kolacji, wspólne mycie pokładów. Śpiew przy ognisku, noszenie drewna, to tylko okazja do stworzenia nowej drużyny, ludzi płynących w tym samych kierunku. Nie da się schować w kącie i udawać, że nas nie ma. Na łódkach miejsca jest niewiele, więc trzeba się jakoś dogadać. Być może miło byłoby wziąć prysznic i skorzystać z dobrodziejstw zwyczajnego codziennego życia, ale wystarczy rozwinąć żagle, by poczuć, że są sprawy i rzeczy ważniejsze niż wygoda.
Patrzę na jezioro i białe żagle łódeczek, jestem dumna z moich jeszcze nieznanych uczniów. Dają radę! Nikt nie narzeka, każdy stara się być odpowiedzialnym członkiem załogi. Już wiem, że z taką załogą jak moja klasa mogę płynąć na koniec świata! Drogi Schumanie, wróciliśmy jako jedna wielka drużyna, która będzie w stanie współpracować podczas tego wielkiego rejsu do dorosłości na solidnym okręcie, jakim jest nasza szkoła. Ahoj!
UMA