Grażyna Grzegorczyk
9 czerwca 2020 obudził się pochmurny i poważny. Wprawdzie nie płakał kroplami deszczu, ale przywitał nas chłodno, z dystansem. Jakby chciał podkreślić, że nie będzie nam dziś do śmiechu.
Nic dziwnego więc, że Szkoła w bezruchu czekała na dzisiejsze wydarzenia. Jeszcze oddech ma spokojny i równy, puls leniwy. Temperatura w normie, zdrowe 36,6. Zaspane okna powoli otwiera na szarość poranka, przeciera stoliki, klamki i krzesła. Zapach dezynfekcji niczym „Channel” obiega korytarze. Cisza szkole przeszkadza, budzi niepokój. Nie jest do niej przyzwyczajona. Lubi się śmiać, rozmawiać, grać na pianinie… a tu tylko cisza. Już od tylu długich dni… Tęskni. Tęskni do swoich uczniów. Do ich szalonych pomysłów, wielkich miłości. Do tych pracowitych i tych nie mających czasu. Do zaczytanych i zakręconych. Bez wyjątku. Tęskni…
9 czerwca w Szkole budzi niepokój. W ten dzień ma się wydarzyć coś, co od dłuższego czasu przyprawiało Szkołę o bezsenność. Już wie, że dziś będzie musiała stanąć na wysokości zadania i zdać egzamin z przyjaźni. Tak, bo Szkoła czuje się przyjacielem swoich uczniów. Wprawdzie nie jest pewna, czy oni czują to samo, ale przecież gdyby tak nie było, nie przychodziliby do niej codziennie, nawet wtedy kiedy pogoda kusi wagarami.
Czas płynie… Na korytarzach pojawiają się zamaskowani ludzie. Strach przyspiesza tętno. Szkoła śledzi ich ruchy. Ludzie w maskach mruczą coś pod nosem, przecierają zamglone okulary. Szkoła w trwodze chciałaby włączyć dzwonek, przegonić szalone duchy. W odruchu plombuje drzwi klas, wstęgami zagradza przejścia… Ukradkiem lustra, w pokoju nauczycielskim, zerka w stronę intruzów. O zgrozo! To jej nauczyciele. Bladość twarzy, okulary – Tak! To oni! Pani od wf- u, panie od matmy, jest też polonista i historyk! Szkoła cieszy się na ich widok i oddycha z ulgą. Starzy znajomi, belfrzy cudowni, fani truskawek i dobrej kawy.
Nagła myśl sprawia, że Szkoła ożywa. Matura z MATMY!!! Wszystko jasne, to dziś ten straszny dzień, kiedy jej wspaniali uczniowie będą przedzierać się przez zarośla nawiasów i równań, zdobywać ostrosłupy! Puls rośnie, oddech przyspiesza. Temperatura? W normie, 36,6.Ufff!
Biedne dzieciaczki. Czeka ich nie lada wyczyn. Jak nie pogubić się w zakolach sinusów? Jak nie wpaść pod pierwiastek lub jak się z niego wydostać? Czy kwadrat to romb? A może odwrotnie? Ratunku! Jak im pomóc w tej nierównej walce z Królową Nauk, precyzyjną i bezwzględną? Jeszcze tylko parę chwil, a pojawią się w drzwiach, Ci biedni skazańcy…
Szkoła w rozpaczy rozgląda się dokoła. I widzi ich przed drzwiami, nie w strachu i zwątpieniu, lecz w śmiechu i radości. Spostrzega, że nie straszna im szarość tego dnia i oddech tłumiony maseczką. Uzbrojeni w kalkulatory, myśl logiczną i prężną, będą walczyć do ostatniego zadania! Zwarte szeregi. Ustalają ostanie strategie.
Puls przyśpiesza, kiedy zajmują miejsca. Szkoła słyszy bicie ich serc. Jej serce bije razem z nimi.
Jeszcze na koniec poda zapominalskim linijkę czy dwie, powie, że w nich wierzy i będzie trzymać kciuki. Tym mniej odważnym powie, że wszystko będzie dobrze, że jest z nimi… i zamilknie na czas zapisany na tablicy…
UMA
