Grażyna Grzegorczyk
Niewątpliwie ostatnio najbardziej emocjonującą wycieczkę odbyła klasa 2C naszego liceum pod pieczą dwóch profesorów języka polskiego – Pana Profesora Zuziaka oraz Pana Profesora Nadarzyńskiego.
Wstępny plan wycieczki zapowiadał się na pozór banalnie, jednakże w rzeczywistości krył w sobie coś niesamowicie interesującego… 3 października o godzinie 5:50 mieliśmy spotkać się na stacji Warszawa Wschodnia, by odpowiednio zorganizować się przed odjazdem pociągu, zaplanowanym na godzinę 6:20. Nie ukrywam, że naturalnie nader zorganizowana klasa, mając wszystko pod kontrolą, przybyła na umówioną godzinę – ale profesorowie, chociaż dumni z tej odpowiedzialnej grupy młodych ludzi, sami postanowili „odmłodzić się” o parę lat prawie myląc zarówno godziny odjazdu pociągu, jak i sam pociąg. Na szczęście okazało się, że pośpiech i nerwowość nie były konieczne, bo sprawnie, bez problemu udało się nam trafić do odpowiedniego pociągu, o odpowiedniej godzinie i, co najważniejsze, w odpowiednim kierunku.
Po trzygodzinnej podróży zabójczo szybkim pendolino dotarliśmy do dworca głównego w Gdańsku, gdzie w wyznaczonym miejscu zostawiliśmy nasze bagaże i żwawym krokiem udaliśmy się ku Stoczni Gdańskiej i Europejskiemu Centrum Solidarności. ECS okazało się bardzo nowoczesnym i architektonicznie intrygującym budynkiem. Także sama wystawa wewnątrz była niezwykłą podróżą w czasie, źródłem wielu informacji o schyłku PRL-u, powstającej Solidarności. Zwiedziliśmy też teren dawnej Stoczni Gdańskiej, w tym słynną Halę BHP, gdzie podpisano historyczne porozumienia sierpniowe w 1980 roku. Wreszcie, po fascynującym wykładzie, poruszających filmach oraz wykonaniu ambitnych zadań z kart pracy – skierowaliśmy się na gdańską Starówkę.
Nadeszła wyczekiwana przez nas chwila czasu wolnego. W wybranych grupach udaliśmy się na wstępne podboje wielkiego miasta Gdańsk, chłonąc atmosferę metropolii tak bardzo naznaczonej historią i kulturą…
Ale czas płynął nieubłaganie. Przed nami kolejny etap wycieczki. Klasa udała się na miejsce swego nocnego spoczynku – a więc do ośrodka wypoczynkowego „Karman”. Wsiedliśmy w odpowiedni autobus i oto stopniowo zaczęliśmy przenosić się w inny świat. Znikała zabudowa miejska, pojawiła się otwarta przestrzeń, szerokie pasy przybrzeżnych trzcin, drzewa, ptaki. Po raptem pół godzinie jazdy miejskim autobusem znaleźliśmy się na wschodzie Wyspy Sobieszewskiej, gdzie zgodnie powitały nas Cisza i Spokój. W bramie ośrodka czekał już na nas jego gospodarz, który od razu zaprowadził nas do urokliwych drewnianych domków, w których kojącym ciepłem przyjęły nas wesoło tańczące płomienie w rozpalonych kominkach. Gdy każda szóstka uczniów zajęła swój domek, nadszedł czas na kolację w jadalni ośrodka.
Po wspólnym posiłku rozpoczęła się wielka integracja – młodzież ewidentnie odzyskała swój wigor. Śmiem nawet stwierdzić, że nie tylko młodzież! Pan Nadarzyński także popisał się młodzieńczą energią, wygrywając z jedną z dziewcząt w UNO i każąc jej dobierać 14 kart, śpiewając przy tym z zadowoleniem pod nosem. Kalambury, wieczorne rozmowy przy kominku z kubkiem herbaty w ręku, nawet tańce przy kolorowych światłach… Śmiech, dobra energia i wspaniała zabawa! – tak mogę opisać nasz przyjemny, jesienny wieczór w Gdańsku.
Następnego ranka grupa wstała w doskonałych humorach – nie jestem w stanie stwierdzić, czy większy wpływ na to radosne powitanie dnia, miała obiecana wycieczka na plażę, czy może wciąż przez niektórych przeżywany, wspaniały poprzedni wieczór. Nie zmienia to faktu, że cała klasa bardzo chętnie wyruszyła na poranne odwiedziny morza i na pewno się nie zawiodła. Gdy dotarliśmy na plażę, przed nami rozpościerał się widok zapierający dech w piersiach! Granatowe, delikatnie wzburzone morze falowało, szumiąc łagodnie i kojąc wszystkich wokół. Nisko płynące chmury, przez które przebijały się promienie słońca, zostały za naszymi plecami, a przed nami był jedynie czysty, błękitny horyzont i przepiękna tęcza, która wywoływała uśmiech na twarzy większości z nas. Widok z pewnością poruszyłby niejedno zatwardziałe serce – a na pewno poruszył serce Pana Zuziaka, który wraz ze swym niezawodnym aparatem uwieczniał szczęśliwe chwile licealistów: uciekających przed falami, okrywających się kocami, malujących po piasku i w paru przypadkach spędzających czas wraz ze swoimi „drugimi połówkami”. Oczywiście, nie mogę także nie wspomnieć o nagłej fotograficznej wenie Pana Nadarzyńskiego, który znowu z piosenką na ustach, z aparatem drugiego profesora w dłoniach robił „skandaliczne” przybliżenia na nasze twarze. Klasa zdecydowanie nie chciała wracać, ogarnięta prawdziwie morską, magiczną atmosferą! A jednak – plan był bezwzględny i musieliśmy udać się z powrotem do centrum Gdańska, by zwiedzić Muzeum II Wojny Światowej.
Tutaj muszę przyznać, że Muzeum II Wojny Światowej zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Zresztą wydaje mi się, że w swojej opinii, pełnej zachwytów, nie jestem osamotniona. Miejsce to było bardzo przejmujące, ale także bardzo inspirujące. Historia tam opisywana chyba nigdy we mnie tak nie uderzyła, jak w tamtym momencie. Także dwie dziewczyny z naszej klasy uległy tak wielkim emocjom, że zafascynowane gąszczem nowych, dotąd nieznanych informacji, zagubiły się i musiały poświęcić całkiem sporo swojego czasu i cierpliwości na odnalezienie drogi powrotnej – a w tak olbrzymim miejscu, jak Muzeum II Wojny Światowej, naprawdę nie było to łatwe. Oczywiście, wszystko skończyło się szczęśliwie i z tegoż budynku wyszliśmy bez minuty opóźnienia.
Po pamiątkowych zdjęciach, po raz kolejny każdy miał czas wolny, który można było sympatycznie zagospodarować – jednakże z dużym naciskiem na punktualność pojawienia się na stacji kolejowej. Nasza klasa zdecydowanie nie zawiodła opiekunów, wszyscy zjawili się na czas, gotowi na podróż do domu. Wsiadając do pociągu, oczekiwaliśmy jedynie spokojnego powrotu… Jednak nasza wycieczka rozpoczęta lekkim zamieszaniem, nie mogła się także bez niego skończyć. Nie wchodząc zbytnio w szczegóły, klasa na pewno serdecznie pozdrawia współpasażerów podróży i wciąż skrycie podziwia bohaterską postawę Pana Zuziaka… Małe nieporozumienia chyba będą nieustannie towarzyszyć klasie 2C, ale przynajmniej nie może ona narzekać na nudę!
Reasumując, wycieczka do Gdańska została oceniona przez klasę bardzo wysoko. Odwiedziliśmy niezwykle inspirujące miejsca, jako grupa zintegrowaliśmy się jeszcze bardziej i na pewno wspólnie utworzyliśmy nowe wspomnienia. Mamy nadzieję, że to nie jedyna wspaniała wycieczka, o której będziemy mogli rozmawiać z wielkim uśmiechem na ustach! Teraz pozostaje nam jedynie czekać, aż nasz Wychowawca przypomni nam te cudowne chwile swoimi pięknymi zdjęciami…
Weronika Sójka-Mazurek kl.2C
