Renata Wójcik
Dnia dzisiejszego miejsce miało na terenie szkoły bezprecedensowe wydarzenie. Około godziny trzeciej po południu w szkolnym eko-domku uczniowie gimnazjum, liceum i absolwenci naszej szkoły średniej (ubiegłoroczni maturzyści) pod czujnym okiem pana Dominika Zuziaka oddali siębez opamiętania przyjemności pieczenia i spożywania bez.
„To bez or not to bez”
Dnia dzisiejszego miejsce miało na terenie szkoły bezprecedensowe wydarzenie. Około godziny trzeciej po południu w szkolnym eko-domku uczniowie gimnazjum, liceum i absolwenci naszej szkoły średniej (ubiegłoroczni maturzyści) pod czujnym okiem pana Dominika Zuziaka oddali siębez opamiętania przyjemności pieczenia i spożywania bez.
„To bez związku z nauczaniem!” – mogła wzburzyć się hipotetycznie część grona pedagogicznego… Nic bardziej mylnego. By osłodzić uczniom zarówno podniebienia, jak i sytuacje ocenowe, polonista postanowił biorącym udział uczniom „BZ-ty zamienić na bezy”. Bezy, jak wiadomo, składają się głównie z jaj, kurzych. Wiedząc więc, jak dojrzałymi i dorosłymi są uczniowie zebrani w Słonecznym Laboratorium, spokojnie można powiedzieć, że nie obeszło się, bezmocy dowcipów dotyczących nabiału. Do tego miejsce również miały debaty dotyczące użytkowania pewnych substancji sypkich oraz ich wpływu na nasze organizmy. Oczywiście – bez tego również obyć się nie mogło.
Czy było bezpiecznie? Bezsprzecznie. Wszyscy uczestnicy imprezy znajdowali się bez przerwy pod czujnym okiem pana profesora. Wszystko odbyło się więc bezproblemowo… prawie. Niebezpieczeństwo pojawiło się w momencie, gdy elementy instalacji elektrycznej postanowiły postąpić pracującym uczniom na przekór i zatrzymały na kilkanaście minut beztroską pracę strzelając iskrami i dezaktywując gniazdka. Na całe szczęście, pomimo naszej bezradności wobec lubiącego płatać figle losu, sytuacja została zażegnana bez większych trudności, dzięki bezinteresownej pomocy ze strony pana Jurka – szkolnego technika i dozorcy, który bez zbędnych ceregieli niespotykanie szybko poradził sobie z zaistniałym problemem.
Bez liku było również rymowania w stylu wolnym. Ukleconymi na prędce wierszami dotyczącymi spożywania bez i budyniu czekoladowego bezbłędnie bawił nas zarówno pan profesor, jak i kilku bardziej otwartych poetycko uczniów, a trzeba przyznać, że udział w zabawie próbował wziąć prawie każdy – bez skrępowania. Tak oto nasz ulubiony polonista po raz kolejny pokazał nam, że potrafi znaleźć sposób nie tylko na bezdenne, głodne wiedzy głowy uczniów, ale też na bezmiar, jaki stanowią ich żołądki. Prawdą jest, iż niektóre bezy powychodziły nam trochę bezkształtne, jednak sam proces ich przygotowania oraz wspólnego spożywania połączony z dobrą zabawą okazały się bezcenne.
Uważny czytelnik bez trudu znajdzie w tym tekście wiele nawiązań, do słodkiego ciasta… Cóż… Nie bez powodu…
Aleksander Janiak kl 3A LO